Młodzieżowy Klub Książki działający w naszej bibliotece wybrał się na premierę filmu „Złodziejka książek”
na podstawie bestsellera Markusa Zusaka.
Film ogląda się dosłownie ze ściśniętym gardłem. I pierwsza myśl: właśnie tak rodzi się zło: powoli, podstępnie, przy milczącej „akceptacji” (niekoniecznie aprobacie); zniewala umysł odzierając z własnych myśli, uczuć. Normą staje się to co nienormalne. Człowiek nie wie już co dobre, a co złe.
Tak zrodził się nazizm, z którym przyszło się zmagać wielu milionom ludzi i tytułowej złodziejce książek – Liesel. Kiedy dziewczynka kradnie pierwszą książkę, nie zdaje sobie sprawy, jak ważną rolę odegrają książki w jej życiu i w życiu ludzi, którzy staną na jej drodze.
Hansa – nowego ojca, z którym połączy ją bardzo silna więź; Maksa – Żyda ukrywającego się w piwnicy ich domu, towarzysza zabaw i przyjaciela oraz Rudyego, kolegi z sąsiedztwa, który będzie jej bratnią duszą.
W filmie jest dużo ciepła, miłości, ludzie są ludzcy, choć czasy niełatwe i śmierć zbiera żniwo, jak nigdy dotąd. Ale o dziwo, ludzie nie boją się śmierci – nie widać jakiegoś panicznego strachu. Jedno, czego się boją, to rozwścieczonych nazistów; terroru, do którego w zasadzie sami doprowadzili. Pojedyncze próby bohaterstwa i przypominanie ludziom o ich człowieczeństwie niestety kończą się tragicznie.
Film nie jest o nazizmie, to jedynie tło. Najważniejsze są książki (zbliżają ludzi do siebie, ratują życie, dają nadzieję i wyzwalają niesamowite pokłady odwagi); słowa, a słowa są życiem. To – mimo wszystko – apoteoza życia (dobrego życia), apoteoza człowieka i tego, co w nim najlepsze.